~ Draconis
Najgorętszy stan w USA
godz. 15. 15
-----------------------------------
Obcasy miarowo stukały po
bruku. Blond włosy delikatnie unosiły się na wietrze, przyjemnie smyrając swego
właściciela po twarzy. W powietrzu unosił się silny zapach przetrawionego alkoholu,
potu, chińskich papierosów i tanich kwiatowo-owocowych perfum. Pośladki opięte
przez ciasną jeansową spódniczkę mini kołysały się miarowo niczym dwa statki
dryfujące po morzu pożądania. Zewsząd słychać było gwizdy i niewybredne
komentarze. Zgrabne palce z paznokciami koloru mdłego błękitu kurczowo
zaciskały się na szyjce butelki, która co jakiś czas podnosiła się do góry, a
jej zawartość znikała w karminowych ustach. Oczy mocno pociągnięte czarną
kredka co rusz rozglądały się dookoła jakby czegoś wypatrując. Wtem powietrze
przecięły pierwsze takty nowego hitu Poison – Talk Dirty to me. Rozległ się
kobiecy głos, a zaraz potem sygnał przerwanego połączenia. Stukot wezbrał na
sile,a po chwili ustał niespodziewanie. Trzasnęły drzwi. Tylko delikatny już
zapach pachnidła przypominał o do niedawnej obecności pewnej tajemniczej
postaci.
************************
Wszedłem do obskurnego, ciemnego korytarza i skierowałam
swoje kroki w kieruku z którego dochodziła jedyna łuna światła oświetlająca
pomieszczenie. Moje wysokie obcasy zapadały się w śmierdzącej wykładzinie.
Między nogami przebiegł mi wielka, spasiona świnka morska zostawiająca za sobą
strużkę śliny, przyprawiając mnie o palpitację serca. Wzdrygnąłem się i
jebnąłem butem w drzwi wrzeszcząc „Ręka, noga, mózg na ścianie mam ochotę na
ruchanie!” Właściwie nie wiem, dlaczego wybrałem właśnie takie słowa, jednak coś w głębi duszy mówiło mi, że dokładnie tak powinienem postąpić. Zachichotałem pod nosem ciesząc się, że wreszcie spełniłem swoje
marzenie i zostałem zawodowym Frankiem Kimono, brakowało mi tylko tego, no.. no
kimono. A co tam, prawdziwy artysta musi cierpieć. Szuszu z buszu i te
sprawy.... Moim oczom i mojemu bananowi ukazał się totalnie zdemolowany gabinet
z biurkiem pośrodku i skórzanym fotelem zwróconym tyłem do drzwi. Czas czynić
swoją powinność. Podciągnąłem spódnicę, poprawiłem stanik i dumnym krokiem
przemierzyłem pomieszczenie by usadzić swój majestatyczny zadek na owym meblu.
Wyciągnąłem nogi przy okazji strącając jakieś papiery i kubeczek z Hello Kitty
wypełniony prawdopodobnie ciekłą melasą. Oparłem prawą dłoń na skraju blatu, a
drugą przejechałem po moich długich, blond lokach.
-No czeeeeeeść – przywitałem się najbardziej ponętnym głosem
jaki potrafiłem z siebie wydobyć i zatrzepotałem uroczo posklejanymi od
nadmiaru tuszu rzęsami. Oparcie powolutku odwróciło się w moją stronę dokładnie
wtedy gdy badałem małym palcem stan swojego uzębienia. Moje oczy koloru
spleśniałego korniszona rozszerzyły się, bowiem widok jaki się im ukazał z
pewnością nie był tym którego oczekiwałem. Otóż obiektem moich wdzięków okazała
się młoda, może trochę zbyt wysoka jak na mój gust, ale jednak stuprocentowa
kobieta, (i to nawet niczego sobie, jeśli wolno mi stwierdzić) choć napis na
wizytówce uparcie twierdził: William Dobosh. Co do zgrzybiałego kabaczka?
Czyżbym znowu przesadził z tymi różowymi tableteczkami na antykoncepcję? Z
wrażenia aż wywindowało mnie na podłogę. No i tyle z mojej kariery mistrza
kung-fu, teraz ewentualnie mogę zostać tylko pandą, i to całą upapraną w tej
jebanej melasie. Ja rozumiem, bogate źródło żelaza niehemowego i tak dalej, ale
czy to świństwo musi się tak lepić? Przecież ja nie umiem nawet obsługiwać
pralki, zresztą musiałbym najpierw jakąś mieć, przecież nie będę tego zlizywać.
Chociaż z drugiej strony... Zajęty wydłubywaniem sobie lepkiej substancji z
włosów oraz zza paznokci, zupełnie zapomniałem o tajemniczej William, która
bynajmniej nie przejawiała żadnych cech wskazujących na płeć, którą sugerowało
by imię, a która przyglądała mi się teraz zza wysokiego blatu biurka z lekkim
zażenowaniem.
-Tak, tak, moja droga Betty, tu mamcia. Dawno się nie
widziałyśmy – usłyszałem tylko i już zastawiałem się, jak by tu się zgrabnie
wytłumaczyć, jednak nagle poczułem jakiś dziwny, drażniący zapach. Naraz
zaczęło mi się kręcić w głowie i jakby zebrało mi się na mdłości, a na dodatek
wszystkie kończyny z niewiadomego powodu odmówiły mi posłuszeństwa.
-To oooo too chłooodzi z tą mielaską, tiaaaak? - zamruczałem
tylko dziwnie uśmiechniety pod nosem i powoli osunąłem się w ciemność.
------------------------
Walnijcie komenty, a my walniemy banany na mordeczkach :D
~ Draconis i Żul