Aloha ludzie!
Na początku chciałybyśmy serdecznie podziękować wszystkim tym, którzy poświęcili nam te cenne piętnaście, czy ileś, minut swego życia i przeczytali poprzedni rozdział, oraz w jakikolwiek sposób pomogli nam się rozreklamować. Dziękujemy również za wszystkie miłe słowa wyrażone na temat naszej twórczości. Omal nie udławiłam się ananasem, czytając Wasze opinie *.* (ze szczęścia oczywiście!) Draconis kazała mi Wam przekazać, że jesteście naszymi słoneczkami nieustannie świecącymi na nieboskłonach naszych wyobraźni, czy coś w tym stylu
~Żul
~Żul
Następne rozdziały będzie pisać Żul, więc trochę się naczekacie, bo ona ma naprawdę ślimacze tępo xD Nie żeby coś, kocham cię ty mój pulpeciku ;* Słuchajcie z Jefferson Starship - We built this city. To leciało w tle w śnie naszego bohatera ^^
~ tak, tak tu Draconis
A oto, mam zaszczyt zaprezentować Państwu rozdział nr.2!
W tym samym czasie, gdzieś na pustyni.
--------------
W tym samym czasie, gdzieś na pustyni.
--------------
Słoneczko przyjemnie grzało mnie w
twarz. No, może nie do końca tak przyjemnie, bo jednak utrudniało
mi to kontynuowanie drzemki. A miałem taki piękny sen! Śniło mi
się, że jem lody na wielkiej tęczy wraz z piękną, czerwonowłosą
hipiską. Nagle dziewczyna zniknęła wraz z tęczą, a ja zacząłem
spadać. Leciałem bardzo długo, aż w końcu wylądowałem na
kaktusie. I dalej nie pamiętam. Ach, że też takie niesamowite mary
nawiedzają mnie tylko w stanie upojenia alkoholowego, a normalnie
nie. I jakby na to nie patrzeć, to generalnie jak nie piję to nie
śpię. A to problem, bo panicznie boję się ciemności…
Wtem usłyszałem nieprzyjemne
bulgotanie dobiegające z okolic żołądka i poczułem, że moja
głowa zaraz eksploduje z bólu. Tak, nie dość, że mam kaca to
jeszcze jestem głodny. Niechętnie otworzyłem lewe oko i cały
zesztywniałem. W moim pokoju stał.. kaktus! Najprawdziwszy kaktus!
Ależ to niemożliwe!
- O żesz kurwa! – wykrzyknąłem
podrywając się na nogi – Jaki on wielki! No tak, roślina
zdecydowanie górowała nade mną. Zresztą zupełnie tak jak ten
kamień co stał obok. Byłem tak zdziwiony, że aż nie
zorientowałem się, że coś jest nie tak z moim głosem.
Zafascynowany rozejrzałem się dookoła w poszukiwaniu nowych
gigantycznych rzeczy i stwierdziłem, ze wcale nie znajduję się w
Hellhouse, a... na jakiejś zasranej pustyni! No pięknie,
pomyślałem, tak to jest jak się pozwala Stevenowi wybierać
alkohol, tak to właśnie jest… Wtem coś sobie uświadomiłem i
oblał mnie zimny pot. W Kalifornii nie ma stepów. Jestem sam,
głodny na jakiejś cholernej dziczy! No i do tego to nie jest jakieś
zwykłe miejsce! To pustynia olbrzymów z głupimi ogromnymi
kamieniami i roślinami! Wszystko stracone! Teraz pozostało mi tylko
czekać na śmierć przez zjedzenie lub zdeptanie. Chwila… Axl
ostatnio nam przecież tłumaczył, że magiczne stworzenia nie
istnieją, kto by tam go słuchał, ale kto wie, może jednak ma
rację? W takim razie, zmarszczyłem czoło usiłując pobudzić
swoje szare komórki, to ja jestem zmniejszony!
- Eureka! – wrzasnąłem, a raczej
chciałem, lecz z mojego gardła wydobył się tylko radosny szczek.
Szczek?! Ale… Bo… Jak.. CO?! Spróbowałem jeszcze raz. Sytuacja
powtórzyła się.
- Kuuuurrrrrwaaa Steven zamieniłeś
mnie w psa ty chuju! – zawyłem. No świetnie, bardzo świetnie.
Jestem głodnym… Chichuachuą(?!) - spokojnie chłopie, spokojnie,
wdech i wydech, bardzo ładnie - na pustyni. No gorzej już chyba być
nie może… Postanowiłem, że może jednak wezmę się w garść i
poszukam czegoś do skonsumowania. Niech sobie Adler nie myśli, że
zamieniając mnie w psa zrobi ze mnie durnia! Ciekawe kto tu będzie
się z kogo śmiał jak już wrócę do normalnej postaci i opowiem
chłopakom jak to pokonałem krwiożerczego węża albo… kojota!
Tak! Tak! Pocieszając się w ten sposób ruszyłem przed siebie
dumnie wyprostowany i merdający radośnie ogonem. Byłem jak ninja,
sprytny i ostrożny. By nie natrafić na niebezpieczeństwo, chowałem
się, a raczej zatrzymywałem się za większymi kamieniami. Bo
przecież ja się nie chowam! O nie! Ja jestem zdobywcą! To ja tu
ustalam reguły gry! Uszedłem tak może pół kilometra, gdy nagle
moje uszy zarejestrowały niecodzienny odgłos. No w każdym bądź
razie niespotykany tutaj, na pustyni. Coś jakby skradanie się…
Napiąłem mięśnie gotowy do ucieczki. Znowu ten dźwięk, tym
razem bliżej. Nie czekając na obrót wypadków jak strzała
pobiegłem na oślep przed siebie. Gnałem ile tylko wystarczyło mi
sił w moich krótkich nóżkach. Niestety osobnik za mną również
przyśpieszył i w efekcie wyszło na to, że mnie goni. Nie wiem ile
czasu trwał ten pościg, ale niestety w pewnej chwili uświadomiłem
sobie, że jestem na skraju wytrzymałości i długo tak nie
pociągnę. Wpadłem w panikę, przecież on mnie nie może złapać!
A jak to jakiś bandzior? Może mnie zabije i przerobi na futro? Co
ja wtedy powiem mojej dziewczynie Lucy? Na nieszczęście to już był
koniec. Zacząłem zwalniać. Ogromny głód i straszny ból głowy
dały mi się we znaki. Po chwili coś chwyciło mnie w pół i
brutalnie wepchnęło do wora. Nastała ciemność.
---------------
~Draconis
PS. Jeżeli przebrnąłeś już przez ten rozjebywacz mózgu, bądź łaskaw skrobnąć komentarz! :3
PS. Jeżeli przebrnąłeś już przez ten rozjebywacz mózgu, bądź łaskaw skrobnąć komentarz! :3
Powiem tak. O kurwa XDD
OdpowiedzUsuńNajpierw Axl to Cassy, czy jak jej tam, a teraz pies? NA PUSTYNI?! I do tego jest cziłałą. Ja nie mogę, chyba ananas Wam zaszkodził na mózgi XD
Nie ma co, leżę i kwiczę, bo wyobraziłam sobie Axla merdającego ogonem i szczekającego XDDD
Nadużywam isk de, to przez Wasze genialnie rozwalające opowiadanie XD
I chciałam podziękować za ten miły komentarz, jest mi naprawdę bardzo miło, że Wam się podoba ;)
Keep on rockin' dzięwczęta, chłopcy, ssaki czy inne rodzaje ryb słodkowodnych! \m/
No, no , no, a ja właśnie miałam napisać Ci, że u nas nowy, bo miałam jakieś dziwne przeczucie, że Żul zapomniała. xD No cóż, cała ta historia jest dość.. niecodzienna. I wstaw nowy rozdział, bo ja po prostu MUSZĘ wiedzieć co bd dalej! ;P
Usuń~ Draconis
jaram się w opór ^^
OdpowiedzUsuńMy też xD
Usuń~ Draconis
To jest świetne *.* czekam na następne rozdziały ;3
OdpowiedzUsuńBardzo dziękujemy, staramy się xD
UsuńPs: Kocham cię Olga ;*
~ Draconis
Awww :3 Love U 2 <3
UsuńKurwa, jakie schizy. :D Macie zryte psychiki. :D Ale i tak kocham to opowiadanie. :D
OdpowiedzUsuńBardzo dziękujemy ;> A to dopiero początek...
OdpowiedzUsuń~ Draconis
Ej, zajrzelibyście na paradise-city-rose.blogspot.com?
OdpowiedzUsuńTaki ze mnie zjar że reklamuje, pozdro :D
W wolnej chwili pewnie zajrzymy ^^
Usuń~Draconis
Moje Drogie co tu dużo mówić: Witam w Krainie Racjonalnej Świadomości, Czujcie się jak u Siebie w domu. Może kawkę, albo herbatkę ? Mamy też wyśmienite Ciastka.
OdpowiedzUsuńMordecai Malkav Herbu Corvin
Widzisz Mroczny co z nami zrobiłeś? xD Powinnam sobie znaleść normalnych znajomych...
OdpowiedzUsuń~ Draconis
Taki już jestem, Zarażam swoją chorobą niczym Jarosław teoriami spiskowymi, Ale oby tak dalej, Jestem z wami !
Usuń-Mordecai Malkav Herbu Corvin
nieźle, nieźle... robi się coraz lepiej... zaraźliwa choroba umysłowa Mrocznego ma ciekawy wpływ na waszą psyche (czyli zdrowo poorało wam korę muskofom). będę śledził waszego bloga z mieszaniną ciekawości i przerażenia. powodzenia!
OdpowiedzUsuńblaze
przy dużo ćpania ;P
OdpowiedzUsuńpozdro i dalszej chorej wyobraźni życzę
Ja.
OdpowiedzUsuńUmarłam.
Ten cziłała to był Axl? Nieee... Przecież on tam coś szczekał, ze Axl mu tłumaczył, że magiczne stworzenia nie istnieją, więc Axl nie mógł tłumaczyć Axlowi, bo Axl by sobie wierzył o.O
Ale o co chodzi :ooo WTF XDDD Cziłała na pustyni? Jeszcze bardziej WTF xDD Tym cziałałą jest któryś Guns (sprytnie wykluczyłam Axla i Stevena xD)... WTF do potęgi milion ;______;
OdpowiedzUsuńKurwa, schiza moje życie ;__; Kocham Was, wiecie to, nie? :33 No, tak, tak. Utuliłabym Was, ale w internetach to się nie da :c Także tylko pozdrawiam, życzę udanych wakacji w domu bez klamek, czy coś... ;__;
Cziłała na pustyni... Serio? XDD
O rzesz kurwa, ale zajebioza *.*
OdpowiedzUsuńWkręciłam się w to. To jest lepsze od moich snów.
Lecę czytać dalej :D.